Nagła zmiana planów.
Zawód sprawiony przez bliską (bardziej lub mniej) osobę.
Niepewność, lęk, czy dokonuję dobrych wyborów.
Poczucie bezradność w obliczu własnej kondycji.
Choroba, niedomaganie, strata…
Ta lista mogłaby być zdecydowanie dłuższa. I mogłaby być listą porażek…
Jezus jednak zmienia perspektywę:
A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
(Łk 6, 20-23)
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.
To, co nieznane, trudne jest rozwojowe.
Każda sytuacja, która niejako zmusza mnie do wyjścia poza dotychczasowe schematy, a każdy kryzys, jest szansą na rozwój.
Nie chodzi o udawanie herosa, który poradzi sobie sam.
To raczej zgoda na bycie w rozsypce, uznanie słabości, prawdy o sobie.
Wtedy mam szansę zbudować w sobie coś na nowo: lepiej, bardziej dojrzale, bardziej prawdziwie.
Będąc w drodze razem z innymi.
Punktem odniesienia nie jest tutaj jakiś ideał, ale Jezus, Bóg i człowiek, podobny do nas we wszystkim (oprócz grzechu oczywiście, por. Hbr 2, 17; 4, 15).